Karnawał to czas, w którym wychodzimy na zabawy, spotkania, tzw. domówki czy do teatru. Musimy pogodzić zimową aurę, często kapryśną, mroźną lub deszczową i odwieczny problem: co mam na siebie włożyć.
Nie chcąc narazić się na nieprzyjemne przeziębienie należy zadbać o osłonięcie szyi od wiatru i chłodu.
Dobrym rozwiązaniem jest tutaj oczywiście szal. Duży, ciepły, omotany wielokrotnie wokół szyi. Bywa, że stanie się przysłowiową “ostatnią deską ratunku” gdy się rozpada a parasol bezpiecznie leży w domu.
Czapka w tym przypadku odpada, bo przecież zrujnuje naszą piękną fryzurę, ale szal nałożony luźno na głowę sprawdzi się doskonale, a na szyję też jeszcze go wystarczy.
A już na imprezie, gdy mamy na sobie elegancką sukienkę lub odświętną bluzkę, odsłaniamy ramiona, dekolt to wówczas nieodzowny staje się inny szal.
Cienki, delikatny, ale jednak ratujący przed niespodziewanym chłodem, aby tzw. “gęsia skórka” czy przykulone ramiona nie popsuły oszałamiającego wyglądu.
Zyskamy także w innym wymiarze, podkreślimy wyjątkowość wieczoru, dodamy szczyptę tajemniczości, po aktorsku odsłonimy więcej lub mniej. Takie kobiece czarowanie, mamy to przecież we krwi.
Wieczorowe szale często są lekko połyskujące albo ozdobione błyszczącymi cekinami, nitkami, koralikami. Przy blasku świec lub lekko przyciemnionym świetle, refleksach migających żarówek w magiczny sposób stworzą nieziemski wymiar naszej kreacji.